krętą i dziurawą, czasem asfaltową,
zerwał się i pognał, dudniąc gdzieś po dachach
przywitał mnie niepokój bruków zaniedbanych
latarni zapomnianych
czernią wyją domy
nieśpiące, opuszczone
siarką częstowany powietrzem obtaczaną
niemrawo krzesząc ogień
znalazłem choć nie chciałem
cienie miasta twego
duchy tu więzione