zachowam cię wraz z odpływem


w chwilach nienaruszonych ostrzami
bezdusznie gnających wskazówek
toczących bezwiednie okręgi

w miejscach bezludnych i rzeczywistych
w chmurach tak blisko raju

walczymy z przestrzenią kosmosu
po omacku poznając drogę
od nizin do szczytów uniesień

do przypływów w nieznane

 

 

25.02.2013

odejścia i powroty


czarne szklane naczynia bez podejrzenia o pustkę
zrzucane z dachów wieżowców w nadziei
choćby na goryczy kroplę wyciśniętą z powietrza
nie obnażają się publicznie

w pośpiesznym przeglądzie parapetów
pamięć przycina bez końca - nie dotykaj eksponatów
niech gniją w nieświadomości
obrzucone niedopałkami papierosów

w chwili zderzenia z ziemią
doznają szczęścia rozpadu na części pierwsze
piaskiem się sypią przez palce
w powrotach zasypują korzenie


 

23.02.2013

przetrzymane mimo woli


zasoby ludzkich przeobrażeń
przysłaniane kurtyną po przedstawieniach
granych zazwyczaj do pustej sali

opętane aplauzem

uśmiechy z przemytu zza wschodniej granicy
podgrzewane z tanim winem
torturowane na wolnym ogniu

na deskach i na ulicy

rdzawe migawki koksowników
do których zewsząd nadciągają
przewrażliwione tchórze

z przeterminowanych wystaw

 

 

22,02,2013

senne wyzwolenia


nieskrepowane zimą
oddechy niepoprawnie błogie
wzrastają zielenią spojrzeń
każdego poranka przebijając śniegi
ku chwale wiosny

 
 

14.02.2013

nadinterpretacja załamań światła




pozostają tylko stosy
niechcianych mebli, szmat i grzechów,
w milczeniu ostatni raz przetarte z kurzu,
podobno święconą wodą.

czasem  jakaś plama na ścianie,
mechaniczna...

Etna – brama piekieł





u twych stóp zmagam się z popiołem
w sennym wyzwoleniu deklinuje
zdarte  resztki modlitw
o tąpnięcia szybsze i mocniejsze

drżące w schnącym powietrzu
tuż przed wschodem

Mołotowem wznoszone toasty
obdarzą gruzem Katanię
z przypływem skrytego uwielbienia
deszczu meteorów

deszczu…

 
 

05.02.2013

gołębie nie wracają


zza horyzontów spowitych dymem
przestrzeń milczy filtrując powietrze
w ciszy chłonąc napar z rosy

oddalone lata świetlne
marzną niedotknięte łaską słońca

pochówki niewinnych posłańców
nieskutecznie niosąc pokój
powleczone skrzepami krwi

nie wypełnią już przestworzy
pióra pchane wiatrem

 

 

01.02.2013